poniedziałek, 22 lipca 2013

I knew you'd remember me.

Taylor's POV:

Wcisnął pedał gazu a samochód osiągnął ponad 115 mil na godzinę.
"Kim jesteś?" Zapytałam prawdopodobnie po raz setny.
"Po prostu zamknij się już suko" Splunął w moim kierunku.
"Właśnie zostałam porwana przez jakiegoś nieznajomego, aka, Ciebie i nawet nie wiem jak się nazywasz. Myślę, że zasługuje aby przynajmniej to wiedzieć, nie sądzisz?" Odparłam.
"Nazywam się Justin. Justin Bieber. I jesteś teraz zadowolona....erm.. jak się nazywasz?" Justin mnie zapytał.
"Niewiarygodne. Porwałeś mnie i nawet nie znasz mojego imienia. Jestem Taylor, i byłabym wdzięczna jeśli mógłbyś mi powiedzieć gdzie do kurwy nędzy jedziemy" Z każdym słowem moja złość narastała.
"Właściwie tylko uratowałem Twój tyłek, mówiąc o nim jest on zapisany na dzisiaj dla mnie, możesz mi podziękować później, Taylor" Uśmiechnął się.
"Cokolwiek. Ty pieprzony zboczeńcu" Splunęłam zdegustowana.
"Jestem gorącym zboczeńcem. Nie jest aż tak źle" Mrugnął do mnie okiem.
Ten facet był obłąkany. Jedna część mnie chciała go przytulić i pozwolić mu zabrać mnie gdziekolwiek, bo mnie uratował od gwałtu a druga część mnie po prostu chciała otworzyć drzwi od tego samochodu i wyskoczyć na autostradę aby moja twarz spotkała się ze śmiercią (czyli aby umarła, nie rozumieć tego dosłownie,haha) Chodzi mi o to, kto wie gdzie Justin mnie zabierze? Jechaliśmy już godzinę. Większość rozmów zaczynała się normalnie a nie od: "Kim jesteś?" a druga osoba nie odpowiadała: "Zamknij się!" Ale w końcu powiedział mi. I jeszcze nie widziałam dokładnie jak wyglądał. Co prawda widziałam trochę gdy staliśmy twarzą w twarz w alejce, albo kiedy byliśmy przyciśnięci do siebie. W trakcie jazdy widziałam trochę więcej ponieważ reflektory innych samochodów świeciły na nas. Mimo tego, to nie wystarczy aby zobaczyć każdy szczegół jego profilu w razie gdybym miała iść na policję i opisać jego wygląd. Kilka minut później, zatrzymał się na skalistym podjeździe w żwirze i podjechał na mały stok. Otworzyłam oczy i dostrzegłam słabe światło oświetlające ganek przed nami.
-Witamy w Chez Bieber! - powiedział z Francuskim akcentem. Wiedziałam, ze oznacza to "Dom Bieber'a" moja mama mnie zmusiła abym uczyła się Francuskiego przez trzy lata.
-Super. Teraz możesz mi powiedzieć, dlaczego tutaj jestem? - zapytałam z nutką sarkazmu w głosie.
-Więc po pierwsze, chodźmy się zabawić..- zaakcentował ostatnie słowo po czym spojrzał na mnie sugestywnie poruszając brwiami. Pomyślałam, że zacznę swoją grę, w której przekonam się jak wydaję się być łatwa w jego oczach.
-Okay.- odpowiedziałam beztrosko gdy weszliśmy na ganek.
-Powiedz mi co chcesz, zrobię wszystko.-wyszeptałam mu wprost do ucha, gdy próbowałam zsunąć moją rękę w dół jego brzucha on mnie pchnął przed drzwi.Słyszałam jego przyspieszony oddech i od razu zaczęłam się śmiać.
-Hej, co w tym śmiesznego?- zapytał niewinnie.
-Ty.-prychnęłam-Myślisz, że możesz dostać mnie tak łatwo? Próbuj dalej.-wyszeptałam mu do ucha melodyjnym głosem, gdy odsunęłam się od niego on pchnął drzwi i wszedł do środka domu. Poszłam za nim i zapaliłam światło. Dom był wspaniały.Wyglądał jak jeden z tych domów, które można było zobaczyć tylko w filmach. Stałam teraz w pokoju (który załóżmy, że był salonem) miał kolorowy dywan a podłogę z drewna tekowego, ściany był białe. Ten dom wyglądał jakby należał do porywacza. Spojrzałam na niego w końcu widząc go w świetle. Mój oddech stał się nierównomierny gdy spojrzałam na jego koszulę, pamiętając kim on był.
- Wiedziałem, że mnie pamiętasz.-odparł z zadowoleniem.
-Co to za pieprzony kot siedzący na górze zbiornika?- odparłam absolutnie zszokowana.
-Wydawało mi się, że jak wcześniej stałem na przeciwko Ciebie zdążyłaś zobaczyć.-odparł.
Moja twarz od razu poczerwieniała gdy przypomniałam sobie jak się na niego patrzyłam, pamiętałam jak jego ciało ruszyło ku mnie. Najgorsze było to...że cieszył mnie ten widok. Choć nie przyznawałam się do tego.
-To jest to o czym myślałem.-uśmiechnął się triumfalnie. Musiałam przyznać, że Justin był cholernie gorący. Miałam watę w kolanach patrząc na tego chłopaka. Miał wielkie, doskonale wyregulowane brwi, idealne piwne oczy, usta w kształcie serca, które wyglądały bardzo całuśnie i nieskazitelną twarz. A Jego włosy? Doskonałe, znowu. Jedno słowo przebiega przez mój umysł gdy patrzę na Niego. Perfekcyjny. Zdając sobie sprawę z tego jak długo się w niego wpatrywałam oszołomiona tak, że ślina ciekła z moich ust, zmarszczyłam brwi mówiąc.
-Wiec co się dzieje teraz? Trzymasz mnie tutaj jak jakieś gówno.- odpowiedziałam sarkastycznie.
-Słuchaj, po prostu mój największy wróg próbował Cię zabić, okay? Nie znam Cię i nie obchodzi mnie to czy cię poznam. Robię to dlatego, że on jest niebezpieczny, Taylor. Sama widziałaś co on ci prawie zrobił.- powiedział nie łamiąc kontaktu wzrokowego ze mną.
- Dobrze, dobrze. Ale gdzie ja mam spać?-zapytałam.
-Cóż, mam kilka pomysłów..-powiedział robiąc krok bliżej mnie.
- Nie, nie, nie. Nie żartuję, Justin. Gdzie?- tym razem powiedziałam poważnie.
-Cóż, nie zamierzam wycofywać się z pierwszej propozycji...-mruknął- Ale możesz spać tutaj, na kanapie.
Wskazał na kanapę, która stała na środku pokoju.
-Dziękuję.-uśmiechnęłam się.-Która godzina?-zapytałam.
-Uhhh.-wymamrotał, podniósł rękę na wysokość jego oczu i spojrzał na diamentowy zegarek na jego nadgarstku. Jak bogaty był ten facet?
-Jest 3:27 w nocy.-odpowiedział.
-Kurwa, jest późno..lub wcześnie-zaśmiałam się ze zmęczeniem, chociaż był to chyba najgłupszy żart, który kiedykolwiek opuścił moje usta.
-Ha, ha. Bardzo śmieszne. Idź do łóżka.-odpowiedział mi po czym rzucił kilka poduszek na kanapę, które i tak spadły na podłogę. Podniosłam je i położyłam na kanapie. Kiedy uświadomiłam sobie, że jestem brudna i obrzydliwie się tak czułam, a w dodatku nie posiadałam żadnych ubrań na zmianę.
-Umm, Justin? - zawołałam kiedy kierował się ku schodom na górę.
-Tak, Taylor?- zatrzymał się i odwrócił, aby spojrzeć na mnie przez ramię. Wskazałam na moje ubrania.
- Nie mogę w tym spać..Masz może jakieś ubrania, które mogłabym założyć zaraz po tym jak wezmę prysznic?-zapytałam nieśmiało. Byłam w klubie, na Boga, nie było mowy abym spała w przepoconych ciuchach.
- Jasne. Jest tylko jeden warunek.-odpowiedział powoli.
-Jaki?-zapytałam zakładając ręce na piersi i unosząc brwi ku górze.
-Mogę z Tobą.- odpowiedział po prostu, uśmiechając się od ucha do ucha.
-Przetrzyj ten uśmiech ze swojej twarzy, nic się nie dzieje. Czy możesz dać mi jakieś czyste ubrania i pokazać gdzie jest prysznic?-błagałam go.
-Dobrze.-mruknął po czym wszedł na schody sygnalizując, że mam iść za nim. Gdy dotarliśmy do szczytu schodów, odkryłam drugą połowę domu, było tak jak wcześniej. Zaprowadził mnie do drzwi, trącił je lekko sprawiając, że się otworzyły. Zauważyłam, że ma duże mięśnie i ramię pokryte tatuażami. Justin podszedł do ciemnej, drewnianej komody, która stała w kącie pokoju i wyciągnął jakieś luźne, czarne spodnie, bokserki i białą koszulkę.
-Proszę bardzo.-powiedział podając mi ubrania.-prysznic znajduje się tutaj.-odpowiedział podchodząc do drzwi w rogu pokoju. Weszłam do środka a Justin podszedł do szuflady i wyjął jakiś szampon, odżywkę, mydło i gąbkę.
-Dziękuję.-mruknęłam i uśmiechnęłam się patrząc na podłogę. Ciągle stał przede mną więc tym razem odezwałam się jaśniej.- Możesz teraz wyjść.-zaśmiałam się. Spojrzał na mnie z porażką na twarzy po czym westchnął i odwrócił się wychodząc z łazienki i zamykając za sobą drzwi.Zdjęłam ubrania po czym włączyłam prysznic i pod niego weszłam, uczucie ciepła rozeszło się po moim ciele a woda oczyszczała moją spoconą skórę. Kochałam brać prysznic. 98 % czasu stałam pod prysznicem,  myśląc o moim życiu,  a pozostałe 2% czasu mydliłam swoje ciało. Zaczęłam sobie nucić a wkrótce śpiewać utwór Eda Scheeran'a Kiss Me. Kiedy w końcu skończyłam upewniłam się, że cały makijaż z mojej twarzy zniknął, włosy spuściłam w dół swojego ciała a one się naturalnie zaczęły kręcić. Założyłam na siebie bokserki, spodnie i koszulę, którą dał mi Justin. Kiedy zdałam sobie sprawę, że jego koszulka pachnie nim uśmiechnęłam się. Trzymałam ją w dłoniach i zaciągałam się niesamowitym zapachem Justina, było to coś, co sprawiało go jeszcze bardziej atrakcyjnym. Chodzi mi o to, że nie wydaje się to złe, prawda? On traktuje mnie cholernie dobrze, do tej pory.Potrząsnęłam głową aby usunąć te myśli. Gdy skończyłam się już ubierać, otworzyłam drzwi i spojrzałam jak Justin upadł do tyłu na podłogę.
-Co Ty do cholery robiłeś z uchem przyciśniętym do drzwi?!-krzyknęłam wściekła, ale nie mogłam się powstrzymać od cichego chichotu gdy zobaczyłam, jak upadł. Decydując się być dobrą osobą uklęknęłam na kolanach aby zobaczyć czy jest z nim wszystko w porządku.
-Ostatni raz tak kurwa zrobiłem. Masz piękny głos.-wymamrotał. Moja twarz poczerwieniała jak zdałam sobie sprawę z tego, że stał pod drzwiami słuchając tego jak śpiewam pod prysznicem.
-Um, dziękuję.-odparłam nieśmiało.-Chodź, musisz przyłożyć sobie trochę lodu i iść do łóżka.-Powiedziałam jednocześnie pomóc mu wstać z podłogi. Razem udaliśmy się na dół po schodach i weszliśmy do kuchni, otworzył zamrażarkę i przycisnął sobie trochę lodu do głowy po czym zamknął drzwi od zamrażalki.
-Jesteś kurwa głupia, wiesz? Idź do łóżka, wyglądasz na wyczerpaną. Plus, ta rana wygląda jakby uderzyło mnie dziecko w porównaniu z tym co doświadczyłem wcześniej.-zaśmiał się kiedy odstawił lód od czoła, doprowadził mnie do mojego tymczasowego łóżka, którym była kanapa.
-Czekaj, co masz na myśli "w porównaniu z tym co wcześniej doświadczyłem"?-zapytałam kładąc się na kanapie. Nie mogłam mu pomóc ale byłam ciekawa co miał na myśli mówiąc to.
-Oh, nie martw się. Po prostu idź już spać.- powiedział przykrywając mnie kocem.
-Dobrze. Dobranoc, Justin.-powiedziałam.
-Dobranoc, Taylor.-odparł po czym zgasił światło i ruszył po schodach do swojego pokoju. Sekundę później moja głowa opadła na poduszkę i usnęłam.

__________-
Boże jest 4;22 rano a ja dodaję rozdział,lol. To ten, mam nadzieję, że się spodobał :)

Who are you.

Byłam w drodze na spotkanie z moją najlepszą przyjaciółką, Sarą, w Tim Hortons. Ubrałam moje szare botki na obcasie, legginsy i moją bluzkę bez rękawów. Moje brązowe, falowane włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone, dosięgały mi one do brzucha. Rzęsy delikatnie musnęłam tuszem a usta musnęłam gorącą, różową szminką. Słysząc jak mój iPhone wydał z siebie dźwięk spojrzałam na jego wyświetlacz, widząc wiadomość od Sary otworzyłam ją.

Od: Sara.
Hej, hej, Tay, Tay.

Do: Sara.
Haha, nie pisz tak. Jestem gotowa do wyjścia, spotkamy się niedługo.

Od: Sara.
W porządku.

Chowając iPhona do torebki złapałam klucze i wrzuciłam je do torebki schodząc powoli na dół.  Moi rodzice byli w pracy, jak zwykle. Pewnie nigdy nie zauważają jak wychodzę z domu. Więc w zasadzie nie istnieją w moim życiu....No może tak trochę.
Wyszłam z domu a chłodne, kanadyjskie powietrze otuliło moją twarz. Weszłam do mojego czarnego Range Rovera, usiadłam na zimnym, skórzanym fotelu, włączyłam grzejnik i włączyłam swoją ulubioną płytę CD, zaraz po tym odjechałam spod domu.
Obie dotarłyśmy na miejsce w tym samym czasie. Sara i ja zamówiłyśmy sobie jedzenie szczęśliwe z tego, że wreszcie skończyłyśmy przygotowywać się po tygodniach do szkoły.

"Cieszę się, że to się wreszcie skończyło. Teraz naprawdę mogę żyć swoim życiem, jak każda nastolatka" Westchnęłam.
"Och, proszę Cię! Kiedy Ty ostatnio gdzieś wyszłaś i dobrze się bawiłaś? Ty zawsze siedzisz w domu. Leżysz na łóżku przy laptopie, oglądasz tv albo odrabiasz lekcje. Nigdy nie żyłaś!" Powiedziała Sara.

Dobrze, że nie było źle. Moje życie po prostu kręciło się wokół szkoły i mojego włączonego trybu życia społecznego. Miałam Twitter'a, Tumblr'a, Facebook'a, Intagram'a, etc. I szkoła? Zawsze było dobrze.

"Taki jest mój punkt widzenia. Nigdy nic ekscytującego. Naprawdę chcę żyć swoim życiem.  Zróbmy dziś coś, bawmy się dobrze, okay?"
"Uhhhh, w porządku. Co chcesz zrobić?" Zapytała Sara.

"Chodźmy do klubu." Uśmiechnęłam się.

Wyszłyśmy z Tim Hortons i poszłyśmy do clubu, który był tylko jedną przecznicę stąd. Było dosć wcześnie, dopiero była godzina 21 ale zamierzałyśmy zostać tam na całą noc. Potrzebuję tego. Musiałam zwolnić.

"Uh, Tay..." Mruknęła Sara.

"Yeah?" zapytałam.

"Wpadka. Nie mamy fałszywych dowodów." Odpowiedziała zmartwiona.

"Nie ma problemu, wkradniemy się." Mruknęłam.
Sara patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami unosząc brwi ku górze.

"Kim jesteś i co zrobiłaś z moją najlepszą przyjaciółką?!" Roześmiała się.

"Oh, zamknij się, chodź, idziemy!" Powiedziałam przeciągając ją przez tylne drzwi.
Poszło nam łatwo, gdy byłyśmy w środku Sara od razu pociagnęła mnie do baru.

"Mówiłaś, że chcesz zwolnić, prawda?" Uśmiechnęła się i podała mi drinka.

Chwyciłam go niezdecydowanie i wypiłam szybko, gdy spłynął mi po gardle poczułam jakby ono się paliło ale bardzo spodobało mi się to uczucie.

"Wooh hoo! Chodźmy tańczyć!" odparła Sara.
Czułam jak kilku chłopaków przyglądało mi się przez całą noc. Pierwszy był blondynem z krótkimi włosami. Potem był wysoki, muskularny, łysy facet. Na końcu był facet ubrany w snapback, jeansy i koszulka z kotem na szczycie góry?
Kto do cholery pozwolił mu stać naprzeciw i patrzyć na mnie?!  Tak długo żyję i nigdy czegoś takiego nie widziałam. To znaczy, koszulka z kotem na szczycie góry? Serio?

Po około pięciu godzinach tańca, byłam wyczerpana i tak samo Sara, więc oboje postanowiłyśmy nazwać to nocą, czyli najwyższym czasem wyjścia z klubu. Ruszyłam w dół ulicy tam gdzie był zaparkowany mój samochód gdy nagle jakaś ręka chwyciła mnie mocno za ramię przez co nieprzyjemny ból przeszedł przez moje ciało, człowiek zaciągnął mnie do alei. Zaczęłam się szarpać aby uwolnić się z uścisku ale był on zbyt silny. Gdy osoba popchnęła mnie na ścianę próbowałam odwrócić głowę aby zobaczyć jego twarz lecz wiele nie zobaczyłam ponieważ miał on kaptur na twarzy. Westchnienie uciekło z moich ust gdy poznałam osobę, która właśnie mnie porwała. Było to ten łysy facet, który przyglądał mi się w klubie.

"Czego chcesz?" Zadyszałam ciężko gdy facet zacisnął rękę wokół mojej szyi.

"Ciebie" uśmiechnął się podstępnie a jego druga ręka powędrowała na szczyt moich legginsów.
 "Nie, stop. Proszę, ktokolwiek, pomocy!" Zaczęłam krzyczeć.
"Zamknij się, suko" puścił moją szyję tylko po to by po chwili uderzyć mnie w twarz. Następnie wyjął z mojego portfela wszystkie pieniądze, ale klucze i mojego iPhone'a nadal miałam  w torebce.

"Ktokolwiek, pomocy!" z moich ust ponownie wydobył się krzyk. To nie miało sensu, ten facet po prostu mnie okradł ale on chcę mnie zgwałci i prawdopodobnie zabije w tej alejce.

"Odejdź od Niej, Trevor" Nagle odezwał się ochrypły głos sprzed kilku metrów.
Spojrzałam oczywiście w stronę faceta stojącego tam, ale nie mogłam dostrzec jego twarzy lub części ciała w zakresie tylu metrów.

"Że co? Kim Ty kurwa jesteś?" "Trevor" odparł.
"Jestem Twoim koszmarem"-facet zaczął się śmiać sam do siebie, a następnie powiedział:"Oh boy, to było kiepskie. W każdym razie, masz pieniądze, po prostu zostaw dziewczynę w spokoju albo Cię zastrzelę"
 "Słodko, chciałbym widzieć jak mnie zabijasz" odparł Trevor. Ale zanim miał czas zareagować, nieznajomy podszedł i chwycił go za szyję.
"Mogę Cię teraz zabić, albo po prostu zostaw tą niewinną dziewczynę. Możesz wybrać" nieznajomy wychrypiał do jego ucha. Trevor spojrzał na mnie tajemniczo a później na faceta, a następnie uciekł.

"Dziękuję Ci bardzo. Uratowałeś mi życie, gdyby nie Ty nie wiem co bym zrobiła-" Mówiłam ale on mi przerwał.

"Zamknij się. Idziesz ze mną." Splunął.

"Co do cholery masz na myśli mówiąc, idę z Tobą?" Wpadłam w panikę, kiedy zrobił krok bliżej mnie czyniąc tak,że nasze ciała prawie przywierały do siebie.

"Haha, myslałaś, że to było złe? Nie widziałaś jeszcze nic, kochanie" Szepnął do mojego ucha a zaraz po tym pociągnął mnie do swojego samochodu.



______________________-
Mam nadzieję, że nie wyszedł mi tak źle :')

Bohaterowie.

Justin Bieber; zły chłopak, członek gangu.


Taylor Coleman; dobra, mądra dziewczyna.

Katie Walker; dziwka w mieście.

Trevor Jones; rywal lidera gangu.

Sara. • Ryan. • Chaz. • Mike



informacja.

Cześć Wam. Przeglądając fanfiction o Justinie, trafiłam na pewne wspaniałe opowiadanie i postanowiłam je tłumaczyć za zgodą jego autorki! Jest to moje pierwsze takie tłumaczenie i mam nadzieję, że wam się spodoba. Tutaj jest oryginał opowiadania a tutaj tt autorki opowiadania.  Rozdziały będą mogły pojawiać się codziennie lecz od tego jak często będą się pojawiały decyduje ilość komentarzy pod postami.  Tutaj jest mój prywatny twitter więc jeżeli chcecie to piszcie, gdy opowiadanie się "rozkręci" założę ask'a gdzie będzie można mnie o wszystko pytać. Mam nadzieję, iż moje tłumaczenie będzie czytało chociaż kilka osób, no cóż miłego czytania! :')